wtorek, 26 sierpnia 2014

Zanim osądzisz - zastanów się (i spójrz na siebie)

Temat, który pragnę dziś poruszyć jest chyba bliski każdej osobie borykającej się z problemem niedowagi. Powodów niskiej wagi może być wiele - uwarunkowania genetyczne, szybka przemiana materii lub zgubne efekty odchudzania. Oczywiście są osoby, które popadły w pewną skrajność, ale to zupełnie inna historia, której ruszać teraz nie będę, bo nie mnie oceniać decyzje innych.




Niestety nasza kultura zatacza pewne kręgi tolerancji.
W kręgach tych osoby z nadwagą są pod ochroną, natomiast osoby szczuplejsze stają się obiektem do ataku. Nie dam sobie wmówić, że jest inaczej.

Osoby chude często są wyśmiewane, obrażane przez innych, od razu klasyfikowane jako anorektycy (nie chcę nikogo urazić, ale stwierdzenie, że skoro ktoś jest chudy to ma anoreksję świadczy jedynie o tym, jak bardzo społeczeństwo jest ograniczone stereotypami - zaburzeń odżywiania powodujących spadek wagi jest o wiele więcej, wystarczy tylko poszukać w google).
Z osobami grubymi rzecz ma się inaczej - po prostu nie można ich nazwać grubymi (chociaż są grubi!) bo może im się zrobić przykro. Powodów nadwagi również może być wiele, w tym względy zdrowotne. Ale najczęściej przyczyną odwagi jest obżeranie się, brak ruchu, a zatem zaniedbywanie siebie.

Czy zatem grubas naśmiewający się z chudzielca nie jest hipokrytą?
Według mnie jest.
Zawsze irytowało mnie, gdy moja figura była krytykowana przez pulchniejsze dziewczyny. Prawdopodobnie ich figura, podobnie jak moja była efektem tego samego działania - nie przykładania wagi do odpowiedniego trybu życia. Ja jako osoba mająca z natury tendencję do chudnięcia nic nie robiłam by coś zmienić w swoim życiu, przyznaję się do tego. Ale one też nic nie robiły, by zbliżyć się do ideału i budowa ich sylwetki poszła w drugą stronę.

Jestem osobą tolerancyjną.
Każdego szanuję, nikogo nie krytykuję za wygląd.
I tego samego oczekuję od innych.



A teraz kilka sytuacji z mojego życia, gdy to moja sylwetka była brana na języki:
  1. Wycieczka szkolna, byłam wtedy uczennicą drugiej klasy podstawówki. Każdemu dziecku czasem zdarza się zapomnieć czegoś. Jedna z wychowawczyń zauważywszy, że zapomniałam podnieść z krzesła reklamówkę strzeliła wykład, że trudno się dziwić skoro jestem taka chuda, to zapewne i słaba i anemiczna, po czym przyciągnęła za rękę do drugiej wychowawczyni komentując jaka jestem chuda. Druga pani powiedziała, że jestem chuda i płaska jak deska. Założę się, że nikt z uczestników wycieczki tego nie pamięta, bo każde dziecko było zajęte chrupkami i ludkami z kinder niespodzianek, ale tak się składa że ja pamiętam. A później kobieta, która powiedziała o mnie, że jestem chuda i płaska jak deska zachorowała na raka piersi. Miała amputację i strasznie schudła, szybko zmarła. Każdego szkoda, ale ta sytuacja uczy jednego - nie należy szukać sensacji i okazji do zabawnego komentowania w problemie innych, bo sami nie wiemy co nas w życiu spotka. 
  2. Podczas lekcji polskiego w liceum czytaliśmy z podziałem na role "Dialog Mistrza Polikarpa ze Śmiercią". Jeden z chłopców powiedział, że moglibyśmy zrobić przedstawienie, bo ja się świetnie nadaję do roli śmierci. Ciekawe czy on to jeszcze pamięta? 
  3. Jedna z koleżanek, jeszcze od czasów podstawówki, często zamiast zwracać się do mnie po imieniu, zwracała się per "chuda" (czasem "chudzielec", "kościotrup" itp.). Często w odpowiedzi mówiłam do niej "gruba". Bo była gruba. I jest nadal. I niczego nie robi by to zmienić, więc dalej będzie gruba. Gdy ona wytykała mi moją chudość to jej zdaniem i zdaniem innych wszystko było OK. Ale gdy ja nazwałam ją "gruba" - to już było odbierane jako chamstwo. 

Sytuacji tego typu było więcej. Nawet dziś zdarza mi się usłyszeć jakiś docinek pod adresem mojego wyglądu, chociaż ja widzę subtelne różnice w wadze (ale to jeszcze nie efekt, którego pragnę). A dzieje się tak, bo społeczeństwo w którym żyję przykleiło mi etykietkę chudej. I zawsze będę dla nich chuda. nawet jeśli osiągnę wagę 62 kg to oni będą widzieć mnie chudą. I będą pojawiać się różne komentarze, że pewnie znowu schudnę, że ciekawe ile wytrwam w swoim postanowieniu by przytyć itp.


A teraz kilka przykładów, jak tego typu sytuacje odbiły się na moim życiu:
  1.  Komentarze w podstawówce i gimnazjum sprawiały, że czułam się kimś gorszym, jednak z czasem zaczęłam nabierać do tego dystansu - może dlatego, że z tymi wszystkimi dzieciakami znałam się od piaskownicy?
  2. Brak tolerancji w liceum sprawił, że zaczęłam zamykać się w sobie. O ile wcześniej lubiłam  występy publiczne - w szkole średniej zaczęłam ich unikać. Zawsze znalazł się ktoś, kto debilnym uśmieszkiem i szturchnięciem innych dał mi do zrozumienia, że jestem - w jego ocenie - kimś gorszym.
  3. Doświadczenia z liceum spowodowały, że miałam silny stres idąc na studia - bałam się, że i tam stanę się obiektem komentarzy. Jednak stało się inaczej - ludzie okazali się fantastyczni.
  4. Złe doświadczenia z liceum sprawiły, że wielokrotnie odtrącałam szansę na związek. Po prostu nie wierzyłam, że komuś naprawdę się podobam, sądziłam że ten ktoś robi sobie ze mnie żarty itp.
  5. Do tej pory mam problem by rozmawiać z kimś o swoich planach, marzeniach.... czasem boję się je sformułować, bo wiele razy w życiu słyszałam, że na pewno mi się nie uda skoro jestem taka chuda, żebym najpierw spojrzała na siebie a potem zastanawiała się czy mogę coś osiągnąć itp. To chyba jest największy problem - skutkuje to albo brakami w komunikacji albo tym, że niepowodzenia dołują mnie i zaczynam sobie przypominać te durne komentarze. Tak jakby waga miała wiele do rzeczy w moich marzeniach zawodowych. Ale to silniejsze ode mnie. Niestety.

 Przykładów znalazłoby się więcej, jednak najwięcej przykrości w związku z brakiem tolerancji i uleganiem stereotypom zaznałam w liceum.

Czasem zdarza się, że jakiś komentarz sprawi mi przykrość, ale powoli zaczęłam sobie z tym radzić. Początkowo trudno mi było odpowiadać pięknym za nadobne, ale w końcu pomyślałam sobie, że skoro ktoś nie ma skrupułów to dlaczego ja niby mam je mieć? Sama pierwsza nikogo nie atakuję, ale jak ktoś atakuje mnie - po prostu się bronię. W końcu to, że nasze BMI jest poniżej normy nie oznacza, że jesteśmy kimś gorszym. Nikt nie ma prawa nas obrażać, szczególnie jeśli nie zna naszej historii.

1 komentarz:

  1. a ja jestem z Ciebie dumna, że potrafisz dzisiaj to tak świetnie ubrać wszystko w zgrabne zdania i pokazać światu. Ja w życiu nie potrafiłabym tak ładnie przeanalizować mojego problemu z czymś, jesteś wspaniała! Życzę jak najlepiej i pozdrawiam :)

    PS: Nigdy się nie poddawaj :)

    OdpowiedzUsuń