wtorek, 17 czerwca 2014

Obecna waga, aktualne pomiary i odrobina opowieści

Zawsze należałam do osób szczupłych, wręcz chudych.
Przez wiele lat moja waga wahała się w przedziale 48-50 kg. 
Dziś, przy wzroście 173 cm ważę 53,5 kg.
Poniżej zamieszczam tabelę z moimi pomiarami, ostatni robiłam w niedzielę, 15 czerwca.
I wtedy, analizując różnice wagi i wymiarów zdecydowałam się założyć tego bloga.

W najbliższym czasie zamierzam wybrać się do dietetyka, by dokładnie przeanalizować swoje nawyki żywieniowe.

Z jedzeniem jest różnie - mam okresy, gdy objadam się różnymi przekąskami. Są też takie dni, gdy naprawdę nie czuję głodu. Poza tym mam szybką przemianę materii, dlatego gdy od czasu do czasu się objadam, wskazówka wagi stoi w miejscu lub tylko lekko drgnie.
Największym problemem była liczba posiłków - w latach szkolnych lekkie, skromne śniadanie (nie lubię objadać się z samego rana), w szkole jakaś kanapka (i to nie zawsze, czasem nie miałam ochoty), później obiad i kolacja. Na studiach dodatkowo czasem jakieś frytki w ciągu dnia.


 Teraz staram się pilnować posiłków, zaczęłam również przywiązywać większą wagę do aktywności fizycznej, ponieważ - wbrew pozorom - ruch jest bardzo ważny podczas przybierania na wadze. Ale o tym na pewno pojawi się oddzielny post.

Czasem zastanawiam się, czemu nie wzięłam się za siebie wcześniej.
Chyba dlatego, że nie miałam na to siły.
Dodatkowo reakcje niektórych ludzi na moją osobę sprawiały, że gdzieś po drodze gubiła się moja radość życia.
Najgorszy był okres liceum - najbardziej snobistyczna szkoła średnia w mieście, wyjątkowo wyśmiewna klasa. Oczywiście nie wszyscy, było kilka życzliwych osób lub po prostu obojętnych, w znaczeniu nie interesujących się innymi.
Czasem komentarze pod moim adresem padały w rozmowach między poszczególnymi osobami, które celowo były prowadzone na tyle głośno, bym to usłyszała.
Innym razem wiadomości o tym co ktoś powiedział po prostu do mnie docierały.
Sytuacja zmieniła się na studiach - poznałam tam super ludzi, którzy nie zwracali uwagi na to, czy jestem chuda czy nie. W przeciwieństwie do znajomych z liceum traktowali mnie normalnie. I nawet karcili za to, gdy mówiłam, że chciałabym przytyć.

Tylko mówiłam, a nie poczyniłam wtedy żadnych większych kroków.
Ktoś pewnie zada pytanie, gdzie była moja rodzina i czemu się za mnie nie wzięli.
Cóż... moja rodzina zawsze była i wielokrotnie naciskała bym wzięła się za siebie.
Ale prawda jest taka, że jak ma się zaburzenia odżywiania to wynajdzie się wiele sposobów na oszukiwanie domowników i przede wszystkim siebie.

W końcu przyszedł moment, w którym zaczęłam COŚ robić.
Jak wspomniałam wcześniej - staram się pilnować posiłków i ćwiczę na siłowni.
Najważniejsze, to w końcu zebrać się w sobie i zrozumieć, że walczymy o siebie i dla siebie.
Życie jest tylko jedno i chciałoby się je przeżyć w ciele, w którym będziemy się najlepiej czuć - to chyba najlepsza motywacja.


Równolegle do bloga założyłam profil na FB, serdecznie zapraszam klik

1 komentarz: